Znowu mnie coś wzięło... Tym razem na jakiś ambitniejszy projekt. Może obrus, zazdroska, firanka, czy przynajmniej duży bieżnik. Pomysły kołaczą mi się po głowie. Kilka rzeczy już próbuję robić, chociaż tylko wstępnie, bo muszę kupić kordonek (trochę przeraża mnie bowiem myśl - czarnej zazdroski - której kawałek już wydziergałam :) Niestety wszystko mi się pokończyło. Zostało mi z 10 metrów fioletowego kordonka, z 5 brązowego i czarny. A, jeszcze zielony z brokatem (świąteczny). Marzy mi się wiele rzeczy, ale dopóki nie podniosę się z fotela - nic nie zrobię. Tak więc zaraz maszeruję do sklepu.
Zanim jednak wyjdę, zapraszam do obejrzenia mojego pierwszego obrusa. Jest już bardzo powyciągany i nie prezentuje się tak jakbym chciała, ale uwielbiam go.
Obrus zrobiłam filetem a motyw zaczerpnęłam z Robótek ręcznych nr 12 (133) 2002. Był on tam chyba użyty w jakiejś serwetce.
Obrus ma już prawie 10 lat a dziergałam go będąc w ciąży z moją Małą.
Motyw dziwnie wygląda na tych zdjęciach (chodzi mi o położenie - trochę leży na blacie, trochę wisi). Jest to spowodowane tym, że kwiaty z założenia wiszą po bokach a blat jest gładki (sama kratka). Niestety nie dało się tego ładnie pokazać na zdjęciach - więc motyw kwiatowy także musiałam chociaż częściowo "położyć" na blacie.
Obrus większość czasu spędza w szafce, bo zieleń (tak - zieleń) do niczego mi już nie pasuje. Ale trzymam go z sentymentu. To bowiem moja pierwsza tak duża robótka szydełkowa. Potem zrobiłam jeszcze jeden obrus i na kilka lat zajęłam się haftem krzyżykowym. Ale o tym - kiedy indziej :)
Powiedzcie, że Wy też trzymacie różne rzeczy .... z sentymentu :)