Święta minęły jakoś szybko, nawet nie miałam czasu nic napisać ani pochwalić się tym, co przygotowałam. Grudzień przeleciał nie wiem kiedy. Oczywiście nałożyło się na to wiele rzeczy, a to ostatnie prezenty (w sumie jestem zorganizowana, bo większość była przygotowana już w listopadzie), a to w pracy sajgon (jak to zwykle w grudniu) no i jeszcze M mi się rozchorował, więc w sprzątaniu zostałam sama na polu bitwy, o zakupach nie wspomnę (to jest chyba najgorsza rzecz - kolejki za rybą, za suszem ... i kilogramy reklamówek do dźwigania). Zawsze załatwiał to M (zresztą w ostatniej chwili - czego nie cierpię, ale cóż - skoro lubi stać w kolejkach - to jego wola. Tyle, że przez jego choróbsko zostałam z tym sama). Mała z temperaturą 37,5 - 38 zastanawiała się, czy też nie zachorować, więc aby pomóc jej w podjęciu dobrej decyzji - zagoniłam do łóżka. Całe szczęście - nic się nie wykluło ale wszystko niestety spadło na mnie.
Skończyło się na tym, że dekoracje zostały w większości z tamtego roku, z wyjątkiem kilku nowości, które wszystkim (przynajmniej tak mówią) przypadły do gustu.
Tak więc powstała papierowa choinka
To całkowita nowość.
Pojawiła się, ponieważ konieczne okazało się uprzątnięcie szafy,
a właśnie na niej leżały czekające rurki gazeciane.
Pojawiła się, ponieważ konieczne okazało się uprzątnięcie szafy,
a właśnie na niej leżały czekające rurki gazeciane.
Trzy godziny i choinka gotowa. Miałam problem z pniem, ale w końcu też powstał z rurek. Malowanie, dekorowanie i włala.
Kolejna dekoracja to zimowe obrazki. Zwykle wiszą tam kolorowe szydełkowe serduszka - tym razem - szyszunie z różnych odsłonach - a to maźnięte białą farbą, a to srebrną lub złotą a to całkowicie zwyczajne.
Na pierwszym planie szydełkowe śnieżynki zwisające z żyrandola.
Cotton ballsy już pokazywałam. Jest ich dziesięć i w środku mają zamontowane niebieskie światełka ledowe (niestety nie było już białych - bardzo żałuję).
Dekoracyjne świece, to kolejna nowość, która na pewno pojawi się podczas kolejnych świąt. Są świetne. Bardzo mi się podobają. Idealne do każdego wystroju, można je dowolnie modyfikować i dodawać kolorystyczne akcenty - dla mnie bomba.
No i mój konik - wianuszek. Z niego jestem naprawdę dumna. Pierwszy raz robiłam taką dekorację i na pewno nie ostatni. Zwykle część wykorzystanych dekoracji zanoszę do pracy - wianuszka jednak chyba nie wyniosę :) Uwielbiam go.
No i tradycyjna choinka - jest wyjątkowa, ale nie potrafię zrobić jej ładnego zdjęcia. Tak naprawdę nie ma już na niej prawie bombek (jedynie te, które Mała przywiozła z wycieczki szkolnej do fabryki bombek), są za to cukierki, filcowe zawieszki, szyszki, krążki suszonych jabłek i pomarańczy no i kilka szydełkowych gwiazdek :)
Niestety nie udało mi się zrobić wszystkiego - druciana choinka stoi za szafą i czeka na moją wenę - żałuję, że jej nie zrobiłam, ale nie mam wyrzutów sumienia. Zrobiłam, ile dałam radę. Goście zadowoleni z prezentów, najedzeni, zachwyceni atmosferą i zapachami (właśnie znalazłam jeszcze na kaloryferze w kuchni suszone pomarańcze).
Czuję się urobiona po łokcie ale dumna, szczęśliwa i spełniona. I tak chciałabym się czuć w przyszłe święta. Tego życzę także Wam, z okazji Nowego Roku.
Czuję się urobiona po łokcie ale dumna, szczęśliwa i spełniona. I tak chciałabym się czuć w przyszłe święta. Tego życzę także Wam, z okazji Nowego Roku.
A Wam jak podobają się takie dekoracje? Czy któreś wyjątkowo przypadły Wam do gustu?